Witajcie Kochani!
Nawet nie wiem kiedy zleciały te wszystkie dni, ech jakoś inaczej sobie wyobrażałam ten grudzień, ale uznałam, że koniec z tym! Chociaż mam straszną ochotę zostać w łóżku i z niego najlepiej nie wychodzić i nie wcale nie mam żadnej deprechy, czy doła, po prostu przez ostatnie dni czułam się fizycznie tak źle, że nie byłam w stanie nawet zbytnio coś napisać, nie byłam w stanie robić właściwie nic bardziej ambitnego od oglądania seriali, co się poczułam lepiej, to zaraz łapała mnie gorączka. Mam jednak nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej, zmienię też trochę moje plany i teraz wpisy będą się pojawiały praktycznie codziennie, bo mam do nadrobienia, aż sześć postów, może nawet uda mi się po 2 dziennie, no to się jeszcze zobaczy. Dzisiaj mam dla Was stylizację w całkowicie nie moim stylu, a jaką dokładnie to już się przekonacie w dalszej części wpisu
Witajcie Kochani!
Do świąt niby jeszcze trochę czasu nam zostało, ale ani się obejrzymy, a zaraz będzie dzień przed Wigilią. Czasami warto nie zostawiać czegoś na ostatnią chwilę, no, chyba że lubicie ten stres, mnóstwo kolejek i zatłoczone sklepy. Ale raczej wydaje mi się, że nikt tego nie lubi. Nie wiem jak Wy, ale ja z jednej strony kocham robić bliskim prezenty, ale z drugiej zawsze się boję, że może będzie nietrafiony, albo czasami pojęcia kompletnego nie mam, co takiego mogę zakupić. Zauważyłam, że bardzo lubicie u mnie tego typu posty, więc postanowiłam podzielić się z Wami moimi pomysłami na prezent dla niej, niedługo też będzie wersja prezentów dla niego.
A Witajcie Kochani!
Czy u Was też spadł śnieg? Niby taka mała rzecz, a jednak cieszy, kto wie, może tym razem będziemy mieć te upragnione białe święta? Fajnie by było. Słuchajcie, jestem strasznie ciekawa, czy Wy też macie tak, że coraz mniej odczuwacie tę całą magię świąt? Jeżeli tak to świetnie trafiliście, bo postaram się, w tym roku ją przywróć, dlatego postanowiłam przyjść do Was z nową serią: "Magia Świąt". A o co mi dokładnie chodzi? No, żeby się tego dowiedzieć, jest tylko jedna rada, czytać tego posta dalej.
Witajcie Kochani!
Czasami ta ironia losu tak mi się daje we znaki, że to szok. Jeszcze niedawno z bananem na ustach i dumna jak paw mówiłam, że jakże to ja jestem zahartowana i że żadna niska temperatura mi nie grozi. Nawet wybrałam się w weekend nad stawik na zdjęcia i pewnie jak się domyślacie, no nie skończyło się to za dobrze. Pierwszy raz od kilku lat miałam aż tak wysoką gorączką i, mimo że już jej nie mam to i tak zbyt dobrze to się nie czuję. Mam już dosyć siedzenia i oglądania cały czas tych seriali, dlatego postanowiłam się wreszcie zebrać i coś tu dla Was napisać, bo chyba moje poświęcenie dla zdjęć nie powinno pójść na marne czyż nie?
Witajcie Kochani!
Wyobraźcie sobie taki świat, w którym jesteście traktowani gorzej, w którym musicie walczyć o to, co niegdyś Wam się należało...A nie, czekajcie, nie musicie sobie tego wyobrażać, to właśnie teraz ma miejsce. Nigdy w życiu nie sądziłabym, że coś tak okropnego Nas spotka. Głupia miałam złudną nadzieję, że to, co najgorsze już minęło, że może wreszcie w tym szarym, ponurym świecie pojawi się chociaż lekki promień słońca. Ale no nie spodziewałam się, że pojawi się zupełnie inne światło. Światło, które na zawsze ma odmienić wszystko. Zamiast słońca pojawił się ogień, płomienie buchającego, wręcz piekielnego ognia walki. Rękawica została przyjęta przez Nas, kobiety i nie poddamy się tak łatwo.
Witajcie Kochani!
Wakacje niestety powoli dobiegają ku końcowi, a wraz z nimi te przepiękne cieplutkie dni. Już nawet trochę widzę pewne zmiany, bo około 19:30 już się robi ciemno. Jest mi szczególnie przykro, bo w tym roku nie udało mi się zbytnio nimi nacieszyć, ale nie przejmuje się tym. Przecież jesień także jest na swój sposób piękna, szczególnie ta obrana jeszcze złotymi barwami. Lecz dzisiaj jeszcze skupimy się na lecie, bo mam dla Was typowo letnią stylizację.
Witajcie Kochani!
Zanim zrobiłam sobie przerwę, zastanawiało mnie, czy ktoś jeszcze będzie czytał stare wpisy, czy ten blog jeszcze ma sens. I wiecie co? Zamiast coraz mniej odwiedzin, z każdym dniem było ich coraz więcej, ale nawet to nie dało mi motywacji do dalszego pisania. Nigdy nie sądziłam, że będę w stanie nie pisać przez 2 tygodnie, a co dopiero przez kilka miesięcy. Tak, dokładnie minęło już 5 miesięcy od ostatniego wpisu. I to nie jest tak, że nie próbowałam. Ba, napisałam mnóstwo postów, ale żaden nie podobał mi się tak jak te dawniejsze. Brakowało w nich czegoś, czegoś, co szukałam te kilka miesięcy. Ten wpis ma wręcz iście poetycki tytuł, ale uznałam, że jest najbardziej adekwatny do meritum, jakie chce Wam przekazać, dlatego, jeżeli jesteście, chociażby trochę zainteresowani, to zapraszam do dalszego czytania.
Jak się Moi Drodzy trzymacie? Czy macie jakieś sposoby na nudę? Mam nadzieję, że bardzo dobrze o siebie dbacie i grzecznie siedzicie w domkach, ewentualnie unikacie publicznych miejsc. Ja postanowiłam skorzystać trochę z tej przepięknej pogody i porobić trochę zdjęć, oczywiście wszystkie zostały zrobione na podwórku, dalej dzielnie dopełniam prośby o zostaniu w domu. Lecz wiadomo czasami, trzeba zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. A dla tych, co niezbyt wiedzą, co można robić w domu, to właśnie przygotowuję dla Was wpis o takiej tematyce, dodatkowo wraz z przyjaciółką jesteśmy w trakcie zakładania dla Was konta na Instagramie i pokazania, że w domu też może być fajnie.
W życiu nie sądziłam, że kiedykolwiek napiszę tego typu posta, zwykle nie chwytam się, aż tak poważnych tematów. Niestety tym razem już czuję, że to jest mój obowiązek, by otworzyć innym oczy i to, też właśnie mam zamiar poczynić. Nie wiem zbytnio, od czego by tu zacząć, bo sprawa robić się naprawdę poważna, dlatego tutaj jedynie krótko powiem, na czym chcę się skupić. Otóż zdecydowanie poruszę temat nowej akcji panującej aktualnie, przedstawię Wam informacje o Koronawirusie i mam nadzieje, że dzięki temu zobaczycie, na jaką skalę to jest. Zapraszam zatem ciekawskich do dalszej części wpisu.
W sumie powinnam się z Wami inaczej przywitać, mianowicie "Wesołych Walentynek". Oj tak nadszedł czas na najbardziej komercyjne święto, które ma swoich wrogów, jak i zwolenników. Ja je traktuje raczej z dystansem, bo lekko bez sensu jest dla mnie to, że tego jednego dnia ludzie nagle okazują sobie miłość, a przy reszcie dni są dla siebie niewidzialni. Chociaż mamy i też drugie dno, bo w to święto ludzie nabierają odwagi na wyznawanie dawno skrywanych uczuć, coś jednak ma w sobie ten dzień. Ale czym są walentynki dla mnie? Tego dowiecie się, czytając resztę posta, znajdziecie tam także mój walentynkowy niezbędnik oraz malutki room tour walentynkowy.
Wspomnienia z wakacji- Czyli moje wrażenia po Egipcie
Jak widzicie po tytule, dziś będzie raczej przewaga zdjęć, bo właściwie dawno nie było takiego typowo zdjęciowego wpisu. Na laptopie mam jeszcze mnóstwo nieopublikowanych fotek z przepięknego Egiptu i aż grzechem jest się z Wami nimi nie podzielić. Przy okazji też trochę opowiem o tym czy warto lecieć do tego miejsca oraz jakie wrażenia mi się nasuwają na myśl o nim.
Jest prawie trzecia w nocy, a ja jakoś nie potrafię zasnąć i postanowiłam, że coś dla Was napiszę. Przed chwilą obejrzałam najbardziej wstrząsający film, jaki chyba jest. Muszę przyznać, że ładnie mi siadł wręcz na psychice, bo cały czas o nim myślę. Jest to dosyć stary film, bo mam na myśli "Requiem dla snu" , pewnie się zastanawiacie, dlaczego raczę Was jakimś odgrzewanym kotletem i rzeczywiście, gdyby nie wywarł on na mnie takiego wrażenia, to raczej nie wspomniałabym nic o nim, ale myślę, iż to jest tak wybitne dzieło, że tym razem muszę podzielić się z Wami moimi odczuciami i lekcjami, jakie mi przekazano. Więc jeżeli chcesz się dowiedzieć, o czym pokrótce jest ten film i poczytać o tym, co mnie szczególnie w nim poruszyło, to zapraszam do dalszej części posta.